---Niall---
Kolejny dzień. Przebudziły mnie promienie słońca dobijające się zza firan.Usiadłem i nie wiedząc co robić, zacząłem myśleć o ostatnim dniu. Czemu się nie odsunąłem? Czemu on się nie odsunął? Czemu tego chciałem? Te pytania męczyły mnie wczoraj i zapewne nie dadzą spokoju dzisiaj, a może i przez następny miesiąc. Oparłem głowę na poduszce, wpatrywałem się w sufit i myślałem.To wszystko jest takie inne, nie pamiętałem tego tak, każde miejsce wydaję się tak podobne, ale zarazem inne, nawet ten pokój, pamiętam go ale inaczej, niby te same ściany, te same drzwi i meble, a jednak nie to samo. Kiedyś był moim schronieniem, dzisiaj jest tylko zwykłym pokojem. To wszystko się zmieniło, ale nie tylko miejsca, sami ludzie też, Jade i Lou jakoś spoważnieli, no prawda spędziłem z nimi dopiero jeden dzień, ale i tak widzę tą różnicę.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Był to Lou
- Hej. Przyszłemu cię obudzić, ale jak widzę się spóźniłem. Idziesz na śniadanie?
- Pytasz się, jakbyś mnie nie znał.
- No tak, wiecznie głodny- powiedział śmiejąc się.
- Daj mi chwilę, zaraz będę gotowy
- Ok poczekaj na holu- odparł i wyszedł. Ja wstałem i szybko się przebrałem,a następnie wyszedłem za nim. Czekał oparty o ścianę. Gdy mnie zobaczył wyprostował się i zaczęło iść, a ja za nim. Gdy dorównałem mu kroku powiedziałem:
- Wiesz dużo się tu zmieniło przez ten czas co mnie nie było. No wiesz smok, i te inne.- zapytałem
- Szczerze? To jeszcze nic nie widziałeś. Ja akurat jestem jednym z niewielu którzy mogą ci powiedzieć że przez ten czas zmieniło się tu bardzo dużo.- powiedział, a ja pomyślałem że może przez to to wszystko jest takie inne.
- Czyli co?
- Dowiesz się w swoim czasie.- powiedział i podszedł do stołu, a ja dopiero zorientowałem się że już doszliśmy do jadalni. Usiadłem między Jade, a Lou. Po chwili przynieśli dania, które były wyśmienite. Po przepysznym śniadaniu zaczęliśmy rozmawiać o różnych sprawach. Los, który za często mi nie sprzyja sprawił, że Liam siedział z drugiej strony koło Jade, więc zawsze jak ona mnie o coś pytała, przez "przypadek" spoglądałem na niego. Kurde, zachowuję się jak zakochana nastolatka. Znam go dzień, jeden dzień, tak nie można. Chyba? Co nie? Uhhh, już sam nie wiem.
Nagle jakiś chłopak, podszedł od nas i poprosił na chwilę Jade, po krótkiej rozmowie on odszedł, a Jade poszła do nas.
- Chłopaki musimy się zbierać. Mamy misję.- powiedziała- Niall ty zostań- zwróciła się do mnie.
- Co? Czemu?- powiedziałem wstając i do niej pochodząc.
- Nie możesz, od dawna nie szkoliłeś swoich moc.
- Poradzę sobie!
- Nie!
- Czemu?
- Bo nie. - powiedziała ostro i poszła
Ta, nie poradzę sobie? Zobaczymy?- pomyślałem i poszedłem za nią. Szła ona dość szybkim krokiem, widać było że się śpieszy, więc łatwiej było mi ją szpiegować. Szpieguję swoją własna siostrę? No cóż, bywa. Jade zaszła do pewnych drzwi i bez wahania przez nie przeszła, ja przed nimi przystanąłem, były to drzwi, których jeszcze nigdy nie otwierałem, tata zawsze nam bronił, mówił że przejdziemy je w swoim czasie, kiedy będziemy gotowi. Lekko złapałem klamkę, przesuwając po niej moją dłoń, zacisnąłem ją mocniej i po cichu powiedziałem:
Myślę że już jestem gotowy. - i otworzyłem drzwi, za nimi ukazał mi się wielki biały korytarz, wszędzie przechodzili ludzie, bardzo się spieszyli. Postanowiłem przejść przez ten harmider. Szedłem dość szybko, co chwilę powtarzają przepraszam, bo kogoś potrąciłem lub na kogoś wpadłem. W pewnej chwil doszedłem do drzwi na końcu korytarzu, były one otwarte. Postanowiłem przez nie przejść. O dziwo nie było tam nikogo, ale za to na środku stał wielki samolot. Obszedłem samolot do o koła i nadal nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Był to dość nie typowy widok, wejść sobie do pokoju, a tam samolot i to jeszcze w środku zamku?
Chciałem się nad tym zastanawiać, ale usłyszałem ze ktoś wchodzi do pomieszczenia i szybko wszedłem do samolotu. Zastałem tam dwa rzędy siedzeń, każdy po 6 miejsc, ale nie przyglądałem się, bo moja intuicja mówiła mi że ktoś właśnie zmierza do samolotu. Przeszedłem do następnego pomieszczenia, gdzie po jednej stronie było kilka siedzeń, a po drugiej masa broni i innych tego typu rzeczy. Już rozumiem o co chodziło Lou kiedy mówił że strasznie dużo się zmieniło. Nagle poczułem że ktoś wchodzi do samolotu, szybko zajrzałem przez szybkę w drzwiach pomiędzy mieszczeniami. Zobaczyłem jakiegoś chłopaka siedzącego przy sterach razem z Zaynem, którzy odpalali samolot, widziałem też Jade, Liama, Harrego, Lou oraz 2 innych chłopaków i 3 dziewczyny, których jakoś nie kojarzyłem. Chwila, co? Zayn i ten chłopak próbowali odpalić samolot w środku zamku? Patrzyłem na nich z wielkimi oczami, aż nagle samolot zaczął jechać na wielka ścianę oddaloną jakieś 200 metrów od nas. Chciałem zamknąć oczy, ale nie mogłem. Kiedy byliśmy już prawie przy ścianie ona znikła i pojawił się jakiś dziwny portal. Szybko usiadłem na jednym z miejsc i odetchnąłem. Czuje że czeka mnie naprawdę dziwna podróż.
---Jade---
Myślałam, że spędzę ten dzień spokojnie, razem z moimi przyjaciółmi i bratem. Ale wyszło inaczej. Po śniadaniu przyszedł Nick i przekazał mi że jest misja. Z niechęcią musiałam ruszyć. Przekazałam wszystkim i zaczęliśmy iść w stronę ''kryjówki''. Chłopcy ruszyli w inną stroną niż ja, ponieważ musieli pozbierać broń.
Szłam szybkim krokiem, nie oglądając się w tył. Otworzyłam jedno z drzwi i przeszłam na następną stronę. Weszłam do dużego holu, gdzie ze spokojem chodzili ludzie. Gdy mnie zauważyli, umilkli. Wiedzieli, że coś się szykuje.
- Mamy misję! - poinformowałam wszystkich i ruszyłam do następnego pomieszczenia.
Wszyscy oczywiście, zaczęli biegać tam i z powrotem aby wszystko było na swoim miejscu, i aby misja przeszła bezpiecznie.
Weszłam do pokoju gdzie znajdował się samolot. Mamy go już parę lat, wtedy powstała też grupa S.A.D.W. W jej skład wchodzi Nick, Joe, Kevin, Cher, Selana oraz Demi. Pomagają nam w każdej ważnej misji. Nie mają takich mocy jak ja i chłopaki, ale za to są bardzo waleczni.
Nie zastanawiając się długo przeszłam przez następne drzwi, te jednak były ukryty. W pokoju tym znajdował się już cały skład: Harry, Louis, Liam, Zayn, Nick, Joe, Kevin, Cher, Selena i Demi.
Uzgodniliśmy szybko nasz plan i ruszyliśmy do samolotu. Coś czuję, że ta misja będzie inna, niż wszystkie.
Równymi i szybkimi krokami ruszyliśmy w stronę samolotu.
- Nie mamy czasu do stracenia! - krzyknęłam, gdy wchodziliśmy do samolotu.
Usiedliśmy na naszych siedzeniach. Dzisiaj kolejkę sterowania miał Kevin i Zayn.
- Możesz nam wreszcie powiedzieć, dlaczego tu jest to dodatkowe siedzenie? Czekaliśmy tyle lat, może wreszcie nam powiesz? - spytała Cher.
Obróciłam głowę w stronę Louisa, który teraz też na mnie spojrzał. Już wiedziałam co muszę zrobić.
- Później, na spokojnie wszystko wam opowiem. Spotkajmy się w pałacu po kolacji.
Wszyscy przytaknęli ze zrozumieniem.
Po niecałych pięciu minutach byliśmy już na miejscu. Dzięki portalowi zawsze jesteśmy na miejscu we właściwym czasie.
- Dzisiaj twoja planeta Zayn! - krzyknęłam i spojrzałam na niego.
- Jak widać - lekko się uśmiechnął.
Co mu jest? Zawsze gdy jesteśmy na jego planecie, cieszy się i chce lecieć do swojego domu. A dzisiaj taki smutny...
- Dobra bierzmy się do pracy i lećmy z powrotem! - powiedział Joe i wziął broń do ręki.
Każdy wziął dla siebie broń i ruszyliśmy do bitwy.
Jak jako awatar musiałam iść pierwsza, więc nacisnęłam na guzik w samolocie i po chwili otworzyły się drzwi. Wyszłam powoli z samolotu i sprawdziłam otoczenie. Na razie nic ciekawego nie przykuło mi uwagi. Kiwnęłam więc w stronę reszty, że jest bezpiecznie i po sekundzie każdy z nich znalazł się obok mnie.
Nagle lasu wyleciał sfinks, a za nim cała gromada. Szybko rozdzieliliśmy się i daliśmy się do bitwy.
- Pokażmy na co nas stać!- krzyknęłam do Harre'go, Louis, Liama i Zayna.
Sfinks to stworzenie które posiada ludzką głowę i tułów od lwa. Niestety nie posiada normalnego ogona tylko węża, który jest bardzo jadowity. Przez jego jad może nawet Awatar umrzeć. Sfink jest bardzo niebezpiecznym i niespokojnym zwierzęciem.
Przez prawie piętnaście minut bitwa wyglądała tak, że po kolei zabijaliśmy każdego Sfinsa, więc nic ciekawego się nie zdarzyło. Nagle przede mną znalazł się Sfink, zabiłam go jednym ruchem ręki, jednak nie zauważyłam, że za mną stoi drugi. Nagle w placach poczułam mocne ukłucie, obróciłam się w stronę zwierzęcia i zauważyłam szyderczy uśmiech węża. Nie miałam na nic sił. Moja nogi stawały się jak z waty. Upadłam, obraz zaczynał mi się zmywać. Jedyne co pamiętam to krzyki Nicka i... jego płacz?
---Niall---
Przez piętnaście minut bitwy nic się nie działo. Siedziałem spokojnie za jednym z drzew i przyglądałem się tej całej walce. Prawie cały czas spoglądałem na Liama, mój wzrok ciągle mnie na niego sprowadzał. Nagle usłyszałem krzyki Nicka.. chyba Nicka, tak wywnioskuje z tego co słyszałem w samolocie. Spojrzałem szybko na niego i ujrzałem jak pochyla się z płaczem nad Jade. Nad Jade?! Co jej się stało? Szybko wstałem z miejsca. Nie mogę tak przecież patrzeć jak mojej siostrze się coś stało! Musze działać! Wyskoczyłem za drzewa i zacząłem walczyć przeciwko Sfinksom. Było ich coraz więcej, a my stawaliśmy się coraz bardziej zmęczeni.
Nagle poczułem, że chcę się wznieść do góry. Wzniosłem się, aż do chmur, zakręciłem się raz i zobaczyłem piorun który wydobył się ode mnie i powędrował w stronę Sfinksów.
Nie miałem już na nic siły, więc upadłe. Zauważyłem, że Sfinksów już nie było, wszystkie były martwe. Chciałem wstać i podejść do Jade, była nie przytomna i blada jakby umarła. Ona przecież nie mogła umrzeć! Nie mogła! Prawda?- kłóciłem się, ze sobą w myślach.
Po chwili poczułem kłucie, znów się przewróciłem tym razem zamknąłem oczy....
- Niall!
-------------------------------------------------
Jakby co to Sfinks wygląda tak:
Mamy nadzieję, że rozdział się podobał.
Ciekawi na następnej część? :)
Ja osobiscie jestem bardzo ciekawa na nastepna czesc. Nie umiem sie jej doczekac.
OdpowiedzUsuń